Jak oderwać dzieci od komputera bez protestów i awantur

 

Jak oderwać dzieci od komputera bez protestów i awantur

*
– Synku, kończ już granie na komputerze
*
– Za chwilę – pada rytualna odpowiedź, zawsze ta sama i zawsze równie nieprzytomna.
*

– Zostało ci 5 minut ustalonego czasu – ostrzegam życzliwie.

Odpowiada mi milczenie, bo na ekranie trwa właśnie fascynująca wyprawa po skrzynię pełną many, wyścig o sto tysięcy punktów, albo walka o przetrwanie w świecie pełnym potworów. Co jak wiadomo jest znacznie bardziej interesujące od marudzenia mamy.

5 minut później:

– Hej, koniec grania. Czas minął – wkraczam pogodnie, ale stanowczo.

– Za chwilę – pada rytualna odpowiedź.

– Czas się skończył, uprzedzałam cię 5 minut temu.

– Przecież mówię, że za chwilę – powarkuje dziecię.

Po czym następuje zwyczajowa seria słownych przepychanek, która kończy się owszem, wyłączeniem komputera, ale też bardzo często fochem małolata i moim poczuciem, że nie tak to powinno wyglądać.

Czas na komputerowe rozrywki jest z góry określony, uzgodniony wspólnie z uwzględnieniem chęci dzieci i rozsądku dorosłych. Dzieci znają się na zegarze, dodatkowo ustawiamy minutnik, żeby widziały, ile czasu im zostało. Dodatkowo uprzedzam moje dzieci chwilę wcześniej („Hej, za 5 minut wyłączamy komputery”). Wydawałoby się, że to aż nadto, żeby dzieci spokojnie zakończyły klikanie myszką, kiedy minie ich przydziałowe 45 minut. Ale tak nie jest.

Szukam więc sposobu pokojowego przechodzenia przez te sytuacje. Jak nauczyć dzieci kończenia zabawy z komputerem bez focha i poczucia niesprawiedliwości ze strony dorosłych? Podpowiedź znalazłam u Isabelle Filliozat, francuskiej psycholożki propagującej pozytywne rodzicielstwo.

Dlaczego dzieci tak trudno oderwać od komputera? – neurobiologia ma na to odpowiedź

Jeśli jesteś kibicem piłki nożnej, czy innej dyscypliny sportu, wyobraź sobie, że w pełnym ekscytacji momencie meczu, kiedy właśnie decydują się losy awansu do mistrzostw olimpijskich, sędzia dolicza minuty, jednocześnie rozstrzygając kontrowersyjny faul, wyłącza się prąd. Albo przypomnij sobie te chwile, kiedy w finałowym odcinku ulubionego serialu wreszcie wszystko zmierza do rozwikłania tajemnicy misternie plątanej przez cztery sezony po dwanaście odcinków, a tu właśnie dzieci wracają z podwórka wołając natarczywie, że są głodne i natychmiast potrzebują kolacji.

Trudno jest nagle wyjść z tego stanu, jaki w naszych mózgach wywołuje obcowanie z ekranem telewizora czy komputera – przyjemności, emocjonalnego zaangażowania, ekscytacji. Trudno dorosłemu, a co dopiero powiedzieć o dzieciach! Kiedy jesteśmy zaabsorbowani filmem, czy grą komputerową, znajdujemy się jakby w innym świecie. Dotyczy to i dorosłych, i dzieci. Ekrany nas hipnotyzują – dźwiękami, obrazami, wprowadzają w stan przyjemności, z którego nie chcemy wychodzić. Mózg uwalnia dopaminę – substancję redukującą stres i ból. Jest nam dobrze. W momencie, gdy wyłączamy ekran, „wracamy do rzeczywistości”, a poziom dopaminy gwałtownie spada. „Halo, co się dzieje?! – alarmuje mózg – Było tak dobrze, co tu się zepsuło?! Ratunku!”. Nagłe wyłączenie ekranu, z neurologicznego punktu przypomina uczucie bólu. I wywołuje reakcję: złość, irytację, gniew. Nagły spadek dopaminy jest przykry – psychicznie i fizycznie – i nic dziwnego, że się dziecko przed nim broni.

Jak to zrobić bezboleśnie?

Isabelle Filliozat proponuje proste rozwiązanie, z rodzaju tych, o których myślimy „nie, to nie może być takie banalne”, a jednak działa. Cały trik polega na tym, by nie kończyć zabawy z komputerem nagle, ale żeby „wyprowadzić dziecko” stopniowo z wirtualnej rzeczywistości. Jak to zrobić? Nie wystarczy uprzedzić 5 minut wcześniej i wrócić do swoich zajęć. Potrzebna jest chwila rodzicielskiego zaangażowania.

Kiedy czas ekranowy dobiega końca, usiądź na chwilę przy dziecku, wejdź na moment (wystarczy minuta, może dwie) do jego świata – filmu czy gry – i popatrz, co się tam dzieje, poobserwuj. Potem zadaj jakieś pytanie, nawiąż kontakt z dzieckiem – „Co oglądasz?”, albo „Ta postać wydaje się ciekawa, kto to?”. Dzieci bardzo lubią, kiedy dorośli interesują się tym, co je angażuje, kiedy poświęcają temu uwagę. Gdyby pierwsze pytanie nie dotarło do zaabsorbowanego grą czy filmem juniora, zadaj następne. Kiedy dziecko zaczyna odpowiadać na pytania i nawiązuje się rozmowa, to znaczy, że stopniowo wraca do rzeczywistości. Stopniowo, a więc poziom dopaminy również stopniowo się zmienia, zamiast spadać drastycznie. Kiedy nawiążemy już rozmowę, możemy powiedzieć, że czas kończyć film, czy grę, że kolacja już czeka, czy pora na kąpiel.

To jak budowanie mostu pomiędzy światem, w którym dziecko przebywa grając czy oglądając film, a tym, w którym my jesteśmy i do ktorego chcemy naszego juniora sprowadzić. To nasza obecność jest tym mostem. Jeśli pomożemy dziecku stopniowo wrócić do rzeczywistości, a do tego wyjdziemy mu naprzeciw, obdarzymy naszym zainteresowaniem i chwilą bliskości, junior znacznie chętniej zakończy swoje fascynujące komputerowe czy telewizyjne rozrywki.

Sposób, jaki proponuje Isabelle Filliozat jest prosty i nie wymaga ani specjalnych przygotowań, ani wiele czasu, a może przynieść kilka korzyści. Po pierwsze – pomaga uniknąć awantur i fochów związanych z zakończeniem oglądania TV czy grania na komputerze. Po drugie – dowiadujemy się, co fascynuje juniora, co ogląda, w co gra – a to bezcenna wiedza dla rodzica. Po trzecie – dajemy dziecku to, czego ono potrzebuje: naszą uwagę i zainteresowanie jego światem.

*

IMG_2533

Elżbieta Manthey – założycielka Juniorowa, dziennikarka, blogerka, mama Tymona i Marysi. Studiowała filozofię i dziennikarstwo. Pisze dla Gazety Wyborczej, wcześniej – dla miesięcznika „GaGa”, kwartalnika „Twój Junior”. Angażuje się w różne działania na rzecz lepszej edukacji i świata przyjaznego dzieciom. Uwielbia książki, panoramę z Wielkiej Rawki w Bieszczadach, podróżowanie z mężem i dziećmi oraz spotkania z przyjaciółmi.

Juniorowo


J U N I O R O W O
Świat dzieciaków od pierwszaków do nastolatków
.

 

Share to Workplace Facebook


Search this site  Search Archiwum